🎑 Ceny W Iranie 2019
Terroryzm w Iranie. Czyli to co zwykle budzi najwięcej emocji i strachu. Od 2010 do 2020 roku w Iranie miało miejsce łącznie 6 ataków terrorystycznych. Zginęło w nich ponad 120 osób. Co jednak ogromnie odróżnia te ataki od przeprowadzanych w innych krajach, to ich cel. Bowiem zaledwie jeden z nich skupiał się wyłącznie na
690,2. PKB na mieszkańca, USD (ceny bieżące) 17959,9. Oczekiwana długość życia, w latach. 75,6. Polska gospodarka jest silnie zdywersyfikowana. Po recesji wywołanej kryzysem COVID-19 w 2020 roku zanotowała dynamiczne odbicie. Czynnikami wspierającymi wzrost obejmujący wszystkie grupy społeczne oraz redukcję ubóstwa były solidne
Przeciętne wynagrodzenie w medycynie w Iranie wynosi od 1 200 zł i do 3 470 zł. Średnio ordynator otrzymywać 3 470 zł, kierownik oddziału - 2 610 zł, dentysta zarabiać 2 250 zł, chirurg w Iranie dostaje na ręce miesięcznie 2 230 zł, ortodonta odpowiednio 2 160 zł.
Film, który polecamy Wam dzisiaj do obejrzenia, pozostaje nadal w temacie pychy imperium i przekonanych o własnej wielkości zachodnich polityków. “CIA w Iran
W tym odcinku programu masowe protesty z Iranu w kontekście tamtejszego systemu politycznego. Jak konstytucja opisuje rolę religii? Czym jest policja moralno
Ceny w Iranie. Wbrew temu, co powszechnie się sądzi, wycieczka do Iranu nie jest super tania. Ceny w Iranie są dość umiarkowane, na zbliżonym do Polski poziomie, czasem ciut wyższe. Już sama wiza do Iranu to wydatek 75 EUR! Przykładowe ceny w Iranie: mała butelka wody 0,5l – 5 00 tomanów (60 groszy)
Prawa człowieka w Iranie – szczegółowe prawa człowieka w Iranie, które podlegają ograniczeniom wynikającym z zasad islamu oraz przepisów konstytucji uchwalonej w grudniu 1979. Kara śmierci na świecie. Zgodnie z opiniami międzynarodowych organizacji, które walczą o prawa człowieka i demokrację (m.in. Amnesty International
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2019 r., w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 0,4% (w tym usług – o 0,6%, i towarów – o 0,2%). W porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku, ceny
Protesty w Iranie. Brutalna odpowiedź Teheranu. Youhanna Najdi . 24.10.2022 24 października 2022. Ludzie wyszli też na ulice w grudniu 2017 roku i w listopadzie 2019 roku. Tym razem powodem
Hasło do krzyżówki „100 dinarów w Iranie” w słowniku krzyżówkowym. W niniejszym słowniku szaradzisty dla wyrażenia 100 dinarów w Iranie znajduje się tylko 1 opis do krzyżówki. Definicje te podzielone zostały na 1 grupę znaczeniową. Jeżeli znasz inne znaczenia dla hasła „ 100 dinarów w Iranie ” lub potrafisz określić
W połowie listopada w Iranie wybuchły masowe protesty przeciwko drastycznym podwyżkom cen paliw. Demonstracje zostały w większości krwawo stłumione na przestrzeni kilkunastu dni, jednak sytuacja pozostaje niestabilna. Bunt obywateli wynika bowiem z problemów systemowych i zapewne da o sobie ponownie znać jeszcze w 2020 roku. Udostępnij.
Tendencja ta została znacznie wzmocniona przez JCPOA. Analogiczną prawidłowość można wskazać w przypadku ogłoszenia polityki maksymalnej presji. Inflacja (CPI) spadła do 25% (r/r) w lutym 2020 r., co jest znaczącym postępem w porównaniu ze szczytem- 52,1% w maju 2019 r., gdy gospodarka odczuła efekt kolejnych sankcji.
ZmZbMJM. Iran to z pewnością jedno z tych miejsc, które zapamiętuje się na długo. W kilku ostatnich historiach opowiadałem o tym fascynującym kraju, jego zabytkach, mieszkańcach, a także, co nieuniknione, o skomplikowanej polityce, która definiuje obraz tego miejsca poza jego granicami. Przyszedł w końcu czas, aby napisać co nieco o tym, jak praktycznie podejść do wyjazdu do Iranu i jak zorganizować sobie mniej więcej dwutygodniowe wakacje w kraju, który naprawdę nie jest aż tak odległą i obcą krainą. Jeśli ktoś zdecyduje się na wyjazd na własną rękę, mam nadzieję, że kilka poniższych, praktycznych informacji, pomoże w zrealizowaniu zamierzonego celu. Bazując na swoich doświadczeniach, ale także na historiach kilku innych osób, które w ostatnim czasie odwiedziły Republikę Islamską, postanowiłem podsumować kilka ważnych informacji, takich jak: Lot do Iranu, czyli jak dolecieć na miejsce i nie przepłacić. Wiza do Iranu, czyli coś, co jest tematem dosyć kontrowersyjnym, bo ile osób, tyle historii Waluta w Iranie, gdyż jak przystało na Persję, nic tam nie jest łatwe, a tym bardziej płacenie Ceny w Iranie, gdyż wiele osób myśli, że Iran to Kambodża i za 20 złotych przeżyje tydzień. Nie przeżyje Internet w Iranie, gdyż w czasach, gdy wszystko mamy na ekranie telefonu, Iran może irytować swoją siecią Przemieszczanie się, bo każdy chce wiedzieć, jak przez 2 tygodnie przejechać najsprawniej Zwiedzanie, bo ludzie chcą wiedzieć, co warto zobaczyć Książki, gdyż ludzie chcą wiedzieć więcej aniżeli tylko to, co zobaczą ich oczy Lot do Iranu. Trzy lata temu, gdy planowałem po raz pierwszy dostać się na miejsce, zakupiłem bilet na połączenie LOT-u z Warszawy do Erywania. Następnie planowałem przejechać nocnym autobusem ze stolicy Armenii do Teheranu. Wtedy nie dotarłem do Iranu, ale w końcu udało się to po chwili oczekiwania. Okazja pojawiła się rok temu, gdy tureckie linie lotnicze Pegasus wypuściły pulę tanich biletów ze Lwowa do Teheranu przez Stambuł. Dla osób z południowej Polski jest to nie lada gratka, gdyż dojazd do Lwowa nie stanowi najmniejszego problemu, zaś cena, lekko ponad 400 złotych za osobę w dwie strony, była nie zwykle atrakcyjna. Pegasus dosyć często udostępnia bilety w bardzo dobrej cenie, które często nie przekraczają 1000 złotych za lot do Iranu, tak więc warto obserwować i warto rozważyć opcję lotu ze Lwowa, do którego dojazd z Krakowa kosztuje zaledwie kilkadziesiąt złotych. I owszem, Lwów jest bezpieczny i póki co, nie ma się czego obawiać. Sam lot minął zupełnie bezproblemowo. Odprawa na małym lwowskim lotnisku przebiegła ekspresowo, kilkugodzinne oczekiwanie w tureckim porcie lotniczym pod Stambułem było odrobinę długawe, jednak wystarczające, by przeczytać sobie książkę lub zobaczyć jakiś film. Wylot ze Stambułu odbył się z niemałym opóźnieniem, ale jest to najwidoczniej wkalkulowane w ich czas lot, gdyż na miejsce przylecieliśmy prawie o czasie. Wiza do Iranu. W tym temacie nasłuchałem się już tylu wersji, ile osób, z którymi rozmawiałem na ten temat. Mając wszystko zaplanowane i czekając z niecierpliwością na wyjazd, nie chcieliśmy zakładać żadnego ryzyka. W naszym przypadku odpadała tzw. „visa on arrival” wyrabiana na lotnisku, gdyż nie przepadamy za najdrobniejszymi elementami ryzyka, gdy wyjeżdżamy na od dawna zaplanowany urlop. Nie chciało nam się także jeździć do Warszawy, więc postanowiliśmy użyć jednej z krakowskich agencji zajmujących się wyrabianiem wiz. Biznes wprawdzie nie jest to tani, jednak wszystko poszło sprawnie i po kilku dniach oczekiwania paszporty wróciły wraz ze świeżo upieczonymi wizami. Wszyscy zainteresowani tym, jak samemu wyrobić wizę bez udziału pośredników, mogą przeczytać o tym w artykule Pawła Osmólskiego na jego blogu, gdzie także opisywał swoje podróże do Iranu. Także na świeżo, mogę potwierdzić, że „visa on arrival” wydawana na lotnisku może zostać uzyskana bardzo szybko i sprawnie, co potwierdziła mi właśnie Kamila z bloga Kami and the rest of the world. Opcji jest więc wiele, ale jedno jest pewne – od czasów, gdy Iranem nie rządzi prezydent Ahmadineżad, polityka wizowa stała się odczuwalnie bardziej liberalna. Jaką walutę zabrać do Iranu. To temat rzeka. Po pierwsze i najważniejsze, wybierając się do tego kraju, należy zabrać ze sobą zapas gotówki oraz coś ekstra, na cały pobyt. Wynika toz faktu, iż Iran objęty jest międzynarodowymi sankcjami gospodarczymi, które odcięły go od międzynarodowego systemu bankowego i finansowego. Oznacza to w skrócie tyle, że karty kredytowe, czeki oraz jakiekolwiek inne nowoczesne formy płacenia, w Iranie są bezużyteczne. Jak za dawnych czasów, trzeba skrzętnie ukryć walutę w różnych bezpiecznych miejscach i tak ruszyć przed siebie. Na podróż w tym kierunku najlepiej zabrać dolary, euro lub funty brytyjskie, przy czym dolary i euro są walutą najbardziej powszechną, jeśli chodzi o wymianę. Należy pamiętać, iż banknoty muszą być nieuszkodzone, nieporysowane, niepomięte, zaś w przypadku dolarów, muszą to być modele z tak zwanymi dużymi głowami prezydentów. Sam byłem świadkiem, jak grupa Japończyków posiadających stare dolary drukowane jakiś czas temu, nie była ich w stanie wymienić. Pod żadnym pozorem nie jest polecane wymienianie pieniędzy w banku. Jest to procedura długa a przy okazji zupełnie nieopłacalna. Praktycznie każde większe miasto posiada jakiś kantor, gdzie można wymienić walutę. W naszym przypadku zdecydowaliśmy się zabrać jedynie euro, które mogliśmy kupić w Polsce w zdecydowanie lepszej cenie aniżeli niezwykle drogi ostatnimi czasy, amerykański dolar. Mieliśmy niezwykłe szczęście, gdyż w czasie naszej podróży dosyć niepewny był los rozmów nuklearnych, co sprawiło, iż kurs euro poszybował w górę dając nam znacznie więcej lokalnej waluty aniżeli przewidywałem. Rial czy Toman, czyli czym płacimy w Iranie? W teorii walutą Iranu jest rial. Za jedno euro wymienione w kantorze dostawaliśmy 38,500 riali. W chwili obecnej oficjalna stawka za 1 euro wynosi 31,700 riali, więc widać, iż po osiągnięciu porozumienia nuklearnego, irańska waluta umocniła się względem najważniejszych walut. I wszystko byłoby super, gdybym powiedział, że to czy to kosztuje tyle czy tyle riali. Jednak nie, to nie jest takie proste. Irańczycy na co dzień posługują się jednostkami zwanymi tomanami. Toman to w najprostszym ujęciu 10 riali, tak więc nawiązując do wymiany waluty, za 1 euro otrzymywaliśmy 3850 tomanów i tak też stawki przedstawiane są w kantorach, sklepach, na targach, w hotelach. Wszyscy posługują się nieformalnymi tomanami. Irańczcy twierdzą, iż używanie tomanów ma ułatwić życie, gdyż pomimo planów, nadal nie przeprowadzono w tym kraju denominacji, tak więc płacąc rachunki, posługujemy się wielkimi liczbami, do których większość Europejczyków, nie jest już przyzwyczajona. Tomany nie są wymysłem współczesności. W 1932 roku zastąpiono perskie tomanywłaśnie rialami w przeliczniku 1:10. Gdyby tylko to wszystko było tak proste jak w teorii, tzn. ktoś chce od nas 500,000 riali, więc mówi do nas 50,000 tomanów. Ale nie, nie może być aż tak prosto. Nieraz płacąc za coś pół miliona reali, słyszałem kwotę „pięćdziesiąt!”, tak jakby Irańczycy dokonali swojej małej denominacji odcinając cztery zera w życiu codziennym. Przyzwyczajenie się do tych wszystkich niuansów zajmuje trochę czasu i jest niezwykle irytujące, jednak po kilku dniach człowiek już wie co ile powinno kosztować i ile powinno się za to płacić. Polecam jednak dopytywanie w restauracjach, czy w menu cena podana jest w rialach, czy też tomanach! Pierwszego dnia wybraliśmy się na koniec północnego Teheranu, do niezwykle modnej dzielnicy, gdzie młodzi Teherańczycy jadają świetne jedzenie w weekendy. Owszem, jedzenie było super, obsługa jeszcze lepsza, tylko lunch nie kosztował 20 złotych za 3 osoby, tylko 200 złotych. To była najlepsza lekcja, by bardziej zwracać uwagę na to, czy mowa jest o rialach, czy też tomanach. Ceny w Iranie. Ze względu na sporą inflację, zmiany kursów walut i wiele innych (też politycznych) uwarunkowań, posty o tym, ile co kosztuje w Iranie, czasami dezaktualizują się po kilku miesiącach. Tak więc proszę nie traktować tego jako jakąkolwiek Biblię. Przede wszystkim proszę jednak nie traktować jak Biblię najpopularniejszy przewodnik po Iranie z Lonely Planet. Ceny tam przedstawiane nie mają prawie najmniejszego sensu. Większość wejść do zabytków nie kosztuje, jak mowa w przewodniku, pół dolara, ale 5 Euro. Ponad 2 lata temu wprowadzono w Iranie różne ceny dla Irańczyków i obcokrajowców, podnosząc ceny dla tych drugich dziesięciokrotnie. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że wprowadzono swoistą urawniłowkę. Zwiedzanie większości miejsc kosztuje obecnie 150,000 riali (15,000 tomanów), czyli około 5 euro. Problem w tym, że niektóre miejsca są kompletnie tych pieniędzy niewarte i warto o tym pamiętać, gdyż przy założeniu, iż wchodzimy w dwie osoby do kilku miejsc dziennie, spokojnie można wydać (stracić?) kilkadziesiąt euro. Ogólnie rzecz ujmując jest to kraj nierówności cenowych, przynajmniej moim zdaniem. Co wiec możemy kupić za irańskie banknoty? 10000 riali (1000 tomanów), około 1,2 zł: małe jedzonko na ulicy (słodki ryż, pączek, samosa) lub 2 butelki wody lub 3 irańskie chleby lub paczka małych papierosów irańskich. 20000 riali (2000 tomanów), około 2,4 zł: gumy do żucia. 50000 riali (5000 tomanów), około 6 zł: 1,5 kg bananów 100000 riali (10000 tomanów), około 12 zł: czajnik tradycyjnej herbaty 500000 riali (50,000 tomanów), około 60 zł: obiad dla 2 osób: kebab, ryż, sałatka, jogurt, napoje lub zamiast obiad kilo dobrej jakości pistacji Inne przykładowe ceny: autobus miejski: 3500 riali, prywatne taxi w Teheranie: 120,000 riali, dzielone taxi w Teheranie: 50,000 riali, hotel w średnim standardzie: 40 $, wizyta u lekarza: 4$, lekarstwa: 10$, dentysta: 20$, lot Sziraz – Teheran: 60$, litr paliwa: 10,000 riali, napiwki (boy hotelowy, pilnowanie auta na parkingu etc): 20,000 riali, piwo islamskie: 20,000 riali, opłata za autostradę: 20,000 riali, mandat za przekroczenie prędkości: 12-35$. Wysłanie kartki pocztowej poza granice Iranu to dziesięć złotych za sztukę (kartka + znaczek). Internet w Iranie. Niby sprawa łatwa, ale nie do końca. Internet jest, ale jakby go nie było. Człowiek, jeśli dopada sieć, jest to głównie wifi. Na tym dopiero co dorwanym połączeniu chcielibyśmy sprawdzić informacje na portalach społecznościowych, które jednak blokowane są przed rząd ajatollahów. Rozwiązaniem tej sytuacji jest zainstalowanie programów VPN na laptopie lub telefonie. VPN łączy nas z siecią np. w USA, Niemczech czy Szwajcarii, pozwalając na przeglądanie fejsbuka i innych blokowanych stron. Nienależy to jednak do szczególnie przyjemnych rzeczy, gdyż prędkość internetu w Iranie przypomina Polskę sprzed kilkunastu lat. Podczas naszego pobytu używaliśmy aplikacji Cloak na urządzenia Apple. Z doświadczenia widziałem, iż urządzenia działające na androidzie i windows radziły sobie o wiele lepiej z nędzną prędkością i oszukiwaniem cenzury internetowej, aniżeli nasze ukochane jabłuszka. Jedynym programem z codziennie używanych 'social media’, który działał bez VPN-u, okazał się Instagram, dzięki któremu byłem w stanie dodawać zdjęcia z relacją w czasie, gdy mój VPN nie dawał rady. Przemieszczanie się po Iranie. Iran to kraj, który, gdyby nie był objęty sankcjami, zapewne stałby w czołówce rozwiniętych krajów regionu. Każdy podróżujący ma pełno opcji do wyboru od najbardziej popularnych autobusów, przez dosyć wolną, ale wygodną kolej, po szybkie połączenia lotnicze. Transport ogólnie uważam za bardzo atrakcyjny cenowo, jest po prostu niedrogi i dobrze zorganizowany. Jak pisałem w jednej z ostatnich historii z Iranu, my wybraliśmy coś zupełnie innego. Przejechaliśmy ponad 2400 kilometrów samochodem wraz z naszym przewodnikiem Alim Taherim, który spędził z nami kilka dni z naszego pobytu, i który pomógł nam poznać ten kraj bardziej niż niejedna książka, którą czytałem przed wyjazdem. Strona Alego oraz kontakt są ogólnie dostępne w sieci i każdy zainteresowany może do niego napisać z prośbą o wycenę swojej podróży szytej na miarę. Jego atutem jest niewątpliwie to, iż ma ogromną wiedzę o kraju i język angielski pozwalający na więcej niż rozmowę „skąd pochodzisz i co myślisz o Iranie?”. Wszystkim tym, którzy szukają informacji na temat przejazdów autobusowych czy kolejowych, polecam tekst Pawła Osmólskiego na temat komunikacji w Iranie. Zwiedzanie Iranu. Każdy ma jakieś preferencje i odwiedzi jedne miejsca kosztem drugich, dlatego nie chcę pisać, że to i to nalezy zobaczyć koniecznie, zaś tego i tamtego nie. Poniższe miejsca to kombinacja idealna na dwutygodniowy pobyt w Iranie, podczas którego odwiedzamy esencję tego kraju, miejsca najbardziej znane i niezwykle ciekawe. Miejsca, które odwiedziliśmy i polecamy, to: Teheran, stolica kraju i bardzo trudne miejsce do polubienia. Ciężki, nieznośne powietrze potrafią zwalić z nóg, jednak jeśli człowiek przeżyje, pozna najbardziej liberalne miejsce w kraju, w którym po prostu wiele się dzieje. Więcej o Teheranie tutaj. Kom, drugie najświętsze miasto szyickiego islamu w Iranie. Zarazem stolica najbardziej konserwatywnej części społeczeństwa, fabryka mułłów i prawdziwe polityczno-religijne centrum kraju. Uprasza się o właściwy strój! Więcej o Kom tutaj. Damavand, znajdujący się tuż na północ od stolicy Iranu, najwyższy szczyt kraju i całego Bliskiego Wschodu, to miejsce magiczne. Ten wciąż czynny wulkan przypomina kształtem górę Fuji, zaś okolice wokół szczytu pełne są ciekawych miejsc tak na wielodniowe trekkingi, jak i jednodniową ucieczkę od stolicy pokrytej smogiem. Więcej o Damavand tutaj. Isfahan, zdecydowanie najpiękniejsze i najbardziej turystyczne miejsce w Iranie. Plac Imama przyciąga ogromną ilość podróżujących, tak z kraju jak i zagranicy. Pocztówkowe widoki z Persji przywozi się stąd. Więcej o Isfahanie tutaj oraz tutaj. Persepolis, te położone 50 kilometrów od miasta Sziraz, ruiny antycznej stolicy, są miejscem zdecydowanie wartym odwiedzenia. Jest to miejsce, które tak bardzo wbiło się w świadomość kulturową człowieka, iż po prostu fajnie jest odwiedzić to na żywo. Więcej o Persepolis tutaj. Sziraz, miasto perskiego poety Hafeza, jednak trzeba być prawdziwym miłośnikiem jego poezji, by docenić ten fakt. Dla pozostałych polecam zatrzymać się tam dla tego poranka w różowym meczecie. Kto odwiedzi, ten będzie wiedzieć o co chodzi. Więcej o Sziraz tutaj. Jazd, nazwa prowincji oraz miasta, tej części Iranu, która będąc położona tuż przy wielkiej pustyni, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Niesamowita architektura pustynna, klimat pustynnego miasta będącego schronieniem dla handlowców, wszystko było tam po prostu cudowne. O tej części kraju przeczytacie w serii 3 artykułów tutaj, tutaj oraz tutaj. Książki o Iranie. Zawsze zachęcam, aby oprócz czytania przewodników i blogów, sięgnąć po książki o miejscu, które chcemy odwiedzić. Dla mnie, najcenniejszym źródłem wiedzy o miejscu, do którego się wybieram, są reportaże, z których z reguły dowiaduję się więcej ciekawych rzeczy aniżeli z przewodników. Dlatego też chciałbym polecić kilka pozycji, które przeczytałem przed wyjazdem, w czasie wyjazdu lub tuż po nim: Przewodnik Lonely Planet: dobra książka ogólnie jako źródło informacji o kraju, jednak ceny są tam zupełnie nieaktualne, co zresztą słowo wstępu zakłada. Iran: jedyny polski przewodnik autorstwa Szczepana Lemańczyka to lektura trudna. Nie można odmówić autorowi wiedzy, wykształcenia i obycia, jednak przewodnik napisany jest dziwnym, prostym językiem, który nie wciąga, a wręcz nudzi. Jednak jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Podobnie z… Wiza do Iranu: książka Artura Orzecha to zupełne niepowodzenie i straszliwie nużąca lektura, przez połowę której, autor opowiada, jak strasznie mu było trudno wyrobić wizę do Iranu. Nie polecam, strata czasu i pieniędzy. Ajatollah śmie wątpić: pierwsza książka Hoomana Majda, świetnego pisarza i człowieka z niezwykłą historią za sobą, przede wszystkim jednak Irańczyka (choć osiadłego w USA), jest zabójczo wciągająca i czyta się ją z otwartą buzią! Demokracja Ajatollahów: jest niejako kontynuacją poprzedniej i niektóre informacje mogą zdawać się być w niej powtórzone, jednak Majd kontynuuje w niej wiele ciekawych wątków, dzięki których można zrozumieć ten kraj bardziej, aniżeli tylko przez sucho napisany przewodnik. Ministerstwo Przewodnictwa uprasza o niezostawanie w kraju: trzecia książka Majda to historia jego rocznego pobytu ze swoją żoną (oboje są Amerykanami) w Iranie właśnie. W porównaniu z poprzednimi książkami, wydaje się być infantylna, jednak przedstawia trochę bardziej obraz codziennego Iranu w jego zatłoczonej stolicy i nie tylko. Inne blogi o Iranie. Polska blogosfera podróżnicza jest wartościowym zbiorem informacji na temat tego kraju. Każdego, kto wybiera się do tego fascynującego kraju, zapraszam nie tylko do przeczytania moich tekstów na temat Iranu, ale także kolegów i koleżanek z następujących blogów: Złap trop: byli po podróży do Iranu w chwili, gdy spotkaliśmy się przypadkiem w malezyjskiej dżungli Taman Negara. Fajnie się rozmawiało i równie fajnieczytało. Osmól: Pawła relacje z Iranu to dobrze wypozycjonowana paczka informacji w polskich internetach. Pisze ciekawie i przytacza ważne informacje o Iranie. Bartek w podróży: świetnie napisany kompletny przewodnik po Iranie. Okno na Iran: kawał dobrej roboty i konkretna paczka informacji na temat Iranu! Jeśli jest cokolwiek, w czym mogę pomóc osobom wybierającym się do Iranu, zachęcam do pisania do mnie tutaj: kontakt Jeśli ktoś jest jeszcze nieprzekonany, niech zobaczy film:
Dzień 16 zaczynam trochę niechętnie, jednak nie możemy sobie pozwalać na cotygodniową przerwę kuracyjną. Z tą myślą kładłem się wczoraj spać. O dziwo ogórkowo-wodne zatrucie wydaje się ustępować i jest nadzieja na w miarę normalną jazdę. Nie wiem tylko czy to zasługa mojego organizmu, czy tabletki którą zaserwował mi gospodarz. Kiedy ledwo się przebudziłem odzywa się Piotrek, że trzeba się pakować i czym prędzej znikać. Miałem ochotę poleżeć jeszcze trochę, ale po rozsunięciu zamka namiotu zobaczyłem jakiegoś gościa w bladoniebieskiej koszuli, który (jak twierdzi Piotrek) przyszedł do roboty. Uśmiecha się przyjacielsko, coś mówi w moim kierunku, dopala papierosa i bierze się za robienie betonu. Do ogromnej metalowej beczki wsypuje kilka łopat piasku, dolewa spore ilości wody i z werwą miesza wszystko jakąś deską… Bez żadnej betoniarki, wszystko ręcznie. Trochę pogadaliśmy na migi. Pan w bladoniebieskiej koszuli tłumaczył chyba, że całą odbudową zajmują się tylko dwie osoby. On i wczorajszy gospodarz w różowej koszuli. Zresztą słowa są niepotrzebne i wszystko jest zrozumiałe kiedy ktoś wskazuje na przemian na kafelki w niedokończonej łazience i na siebie, na nowo wstawione okno i znowu na siebie, a potem wykonuje gest obracając dłonie wewnętrzną stroną ku górze i trzymając je na wysokości swoich bioder, zaczyna się obracać wokoło swojej osi, sugerując, że to wszystko jego robota. Ja nie pozostałem dłużny i także postarałem się wytłumaczyć, że w Polsce dorabiam tak samo. No wie Pan, ja w Lahestan – i pokazuję na ścianę, na kafelki i udaję że coś wiercę, dodając przy tym efekty dźwiękowe, którym bliżej do tych wydawanych wczoraj przez mój żołądek aniżeli wiertarki. Kalambury z rana jest lepsze niż rozgrzewka. Jeszcze trochę poćwiczymy i osiągniemy mistrzowski poziom w dogadywaniu się bez używania słów. ;) Po kilku obrotach deską przyszedł czas na przerwę i zapalenie kolejnego miedzyczasie przychodzi gospodarz, ubrany tak samo jak wczoraj w różową koszulę i pyta szeroko się uśmiechając jak tam moje zdrowie. Dziękuję i cały czas przyglądam się jego różowej, lekko blednącej koszuli. Kobieta pewnie nazwała by ten kolor jakoś w bardziej wyszukany sposób, ale dla mnie jest to różowy i w dodatku za cholerę nie pasujący do faceta. Nie będę udzielał tutaj porad modowych, ale nie pasuje mi to i już. Irańczycy w ogóle chodzą bardzo elegancko ubrani. Większość ma koszulę, spodnie, starsi ludzie do kompletu zakładają jeszcze czasem marynareczkę, a wszystko to ładnie dopasowane i wyprasowane. Do tego zestawu u nas każdy facet dołożył by jeszcze krawat, ale ten jest kompletnie niepopularny w tym kraju i uważany przez najwyższych przywódców za symbol zachodniej kultury. Czasem zdarzają się ludzie noszący krawaty, jacyś biznesmeni czy inne zwesternizowane persony ale niewiele. Faktycznie krawat został został zabroniony przez samego ajatollacha Ali Chamenei. Były prezydent Achmadineżad co prawda powiedział kiedyś na przekór zachodnim mediom, że nikt mu nie zabroni nosić krawatu (mimo, że nie nosił), czym jednak trochę naraził swoim duchownym przełożonym. Co ciekawe po Watykanie, Iran jest jedynym państwem rządzonym przez duchownych. Tak po prawdzie to rządzi tutaj organ zwany Radą Strażników Rewolucji i to on ma faktyczną władzę, a nie prezydent. To oni mogą wetować ustawy parlamentu, selekcjonować kandydatów startujących w wyborach prezydenckich i to oni także mogą wykopać prezydenta z posady. Irańska karta SIM Jutro mamy w planie dotrzeć do Tabriz gdzie czeka na nas Arman. Tam też mamy plan zawitać na dwa dni, ale żeby najpierw skontaktować się z Armanem musimy załatwić sobie irańską kartę SIM do telefonu. Zagraniczne karty SIM, podobnie jak karty bankomatowe nie działają w Iranie z powodu nałożonych międzynarodowych sankcji na ten kraj. Mogłoby się wydawać, że nie ma nic prostszego w kupowaniu karty SIM – idziesz do kiosku, pukasz palcem w tylną klapkę telefonu, powtarzasz kilka razy SIM i kupujesz kartę. Niestety nie w Iranie. Po 10 kilometrach porannej jazdy docieramy do Verzagan – jednego wielkiego placu budowy. Jak wspominałem w poprzednim wpisie – region ten rok temu został nawiedziony przez silne trzęsienie ziemi. W pył obróciło się blisko 12000 domów, a życie straciło ponad 300 osób. Wielka tragedia. Wszędzie wystają gołe, betonowe konstrukcje, produkcja cegieł idzie pełną parą, a na każdym zakręcie długie pręty zbrojeniowe są cięte na mniejsze kawałki. Wszędzie gruz, kurz i jedna wielka mobilizacja. Podjeżdżam pod sklep z telefonami komórkowymi i radośnie oświadczam, że chciałem nabyć kartę SIM. Pan jednak kiwa głową, że muszę udać się w tym celu na pocztę, bo on sprzedaje tylko same telefony. Wszystko super, mam już trop – tylko gdzie tu jest poczta. Widząc naszą konsternację, właściciel sklepu każe zawołać jakiegoś młodego pachołka, który w te pędy bierze rower, rzuca szybkie folow me (za mną) i prowadzi nas kolejnymi zatłoczonymi drogami do jedynego oddziału poczty w mieście. Tak się składa, że młody całkiem nieźle radzi sobie z angielskim, więc problem z komunikacją mamy na tę chwilę rozwiązany. W Iranie głównymi sprzedawcami w wszelakich sklepach i restauracjach są mężczyźni. Tutaj jednak cały urząd pocztowy obsługiwany jest przez cztery dość młode, śliczne dziewczyny, ubrane przykładnie w czarny Hidżab. Cała procedura trwała grubo ponad 30 minut. Młodzian wszystko za nas załatwił po czym wręczył nam kartę z niejakiej sieci MCI. My tylko musieliśmy zostawić odcisk palca, ksero paszportu oraz uiścić zapłatę w wysokości riali – czyli jakieś 5 złotych. Jest to też zarazem nasze doładowanie i wystarczy nam to do samego wyjazdu z Iranu. Jeśli zaś ktoś by chciał korzystać z Internetu w Iranie, to też jest taka możliwość. W stronę Tabriz Do Tabriz mamy zaledwie 80 kilometrów i to praktycznie cały czas z górki. Dystans nie jest wielki i bez problemu do zrobienia dzisiaj, jednak zastanawiamy się czy warto wjeżdżać dzisiaj do tego ogromnego miasta. Wychodzi na to, że lepiej będzie jeśli do Tabriz wjedziemy dopiero jutro z rana aniżeli późnym popołudniem dzisiaj. Będziemy mieć więcej czasu na zalezienie Armana i cały dzień na poznanie miasta. Dzięki temu praktycznie cały dzień się obijamy i mamy mnóstwo czas na poznawanie Irańczyków. Tłumaczenie gdzie leży nasz Lahestan i że wcale nie jestem z Alemanii (Niemiec) jak to wszystkim sugerują moje blond włosy. Co ciekawe ludzie często pytają nas o pochodzenie i dla zabawy sami prowokujemy ich do zgadywania naszej narodowości. O ile ja prawie zawsze jestem Niemcem o tyle Piotrek ze swoją brodą i ciemniejsza karnacją jest znacznie częściej przypisywany Pakistanowi, Talibom czy Arabom – aniżeli Europie. Namioty rozbijamy w szczerym polu, niespełna 10 kilometrów przed Tabriz. Okolica surowa, malutko roślinności, ale mimo, że ziemia spalona słońcem to gdzieniegdzie rosną jakieś arbuzy czy coś dyniopodobne twory. Różnokolorowe łagodne formacje skalne kontrastują zaś z tymi mniejszymi, spontanicznie poszarpanymi i kanciastymi. Wszystko to składa się w harmonijną, piękną całość i tylko ktoś mógłby wyciszyć ten pogłos dochodzący z niedaleko biegnącej drogi. Waluta, Ceny jedzenia i transport w Iranie Jako, że kilometrów do przejechania mamy dzisiaj niewiele, to też jest sporo czasu na rozgryzienie Irańskiej waluty. Rozciągamy maty dmuchane na trawie w cieniu kilku niewielkich drzew, wyciągamy karteczki, długopisy i jak za dawnych lat w gimnazjum walczymy z proporcjami. Jak się okazuje nie jest to takie łatwe, a od przeliczania może naprawdę rozboleć głowa. Najpierw riale na dolary, potem riale na złote, dla pewności jeszcze złote na dolary i to nie koniec. Wydawałoby się, dla utrudnienia życia podróżnym w Iranie stosuje się także Tomany – będące nieoficjalną jednostką, zamiennikiem dla Riala. Często właśnie ceny podawane są w Tomanach i należy pytać sprzedawców czy pokazując na kalkulatorze do zapłaty ma na myśli riale czy Tomany. Różnica pomiędzy Tomanem a rialem to tylko jedno zero (1 toman = 10 riali) ale wprowadza czasem spory zamęt. Poza tym przy tak szybko postępującej inflacji powinni pomyśleć o lekkiej aktualizacji Tomanów i dodać kilka zer do puli. żółte arbuzy są żółte podobno dlatego, że w tym regionie czerpią z gleby jakiś pierwiastek chemiczny nadający im kolor. Iran jak na nasza skromną studencką kieszeń jest dość tanim krajem. Poniżej przykładowe ceny w Iranie towarów i usług: CocaCola 1,75l– riali (~2,5zł) Podróbka Coli 1,5l – riali (1,5zł) Paczka ciastek – od riali (1zł) puszka tuńczyka – riali (3zł) lody – od 6000 riali (60gr)[/col] chleb – 2000- 5000 riali (20-50gr) Wódka na czarnym rynku – powyżej 20 dolarów (~60zł) Piwo na czarnym rynku – powyżej 8 dolarów (~25zł) Fajka wodna – i więcej za jedno palenie (3zł) Bus VIP – czyli dalekobieżne autobusy jeżdżące po całym kraju – kosztują przykładowo riali (~20zł) za 800 kilometrów z Tabriz do Kashan. Cena zawiera także rower, więc należy liczyć, że za osobę powinno być o połowę taniej. Samochód osobowy Samand ~8000$, Zamayd 7000$, a litr benzyny w granicach 5000 riali – czyli jakieś 70 groszy. Najnowsze ceny z 2015 roku opisał u siebie także Osmol. Serdecznie zapraszam do jego wpisu! Samochody. Każdy kraj ma swoje ulubione samochody dostawcze, które u nas są postrzegane głównie w kategoriach autostopowania z rowerem. Tak jak w Gruzji i Armenii popularne były stare radzieckie Ziły, tak tutaj głównymi samochodami transportowymi są wspomniane wyżej popularne niebieskie auta marki Zamayd. Wożą wszystko i są wszędzie. Dosłownie wszędzie! Jeśli dokładnie przyjrzycie się galerii z tego i następnych dni, czy to zdjęciom robionym w miastach, czy gdzieś na kompletnym zadupiu z pewnością znajdziecie jakiegoś Zamayda. W ogóle w Iranie bardzo prężnie działa produkcja są to oczywiście auta mogące konkurować z zachodnimi czy daleko wschodnimi firmami, ale są za to Irańskie i mogą być z tego Irańczycy dumni. Chociażby sławne Paykany już nieprodukowane, Saipany, Samandy, Tondar 90 (będący repliką Dacii Logan), MVM, Khodro, czy też bardzo popularne Peugeoty. Iran zapłacił francuzom za technologię i transfer wiedzy do produkcji tych ostatnich i klepie Peugeoty na swój własny rynek już od 1990 roku.
Prezydent Iranu Hasan Rowhani oświadczył w piątek, że władze podnoszą o połowę ceny benzyny, aby wspomóc ludność kraju "w drodze redystrybucji dóbr, nie zaś w celu zmniejszenia deficytu budżetowego". Rząd zapowiedział pierwsze wypłaty dla rodzin już za 10 dni. Pogrążony w ciężkim kryzysie gospodarczym Iran należy do krajów, w których paliwa płynne są najwyżej subwencjonowane: dotąd cena litra benzyny ustalona była przez rząd na poziomie 10 tys. riali (0,91 zł). "Środki uzyskane z podwyższenia ceny paliw pozwolą przyjść z pomocą warstwom ludności przeżywającym trudności ekonomiczne, to jest 75 procentom Irańczyków" - oświadczył Rowhani na posiedzeniu rządu, jak podała oficjalna agencja prasowa Irna. "Irańczycy nie powinni myśleć, iż rząd robi to, aby stawić czoło trudnościom gospodarczym, ponieważ ani jeden uzyskany w ten sposób rial nie trafi do kasy publicznej" - zapewnił prezydent. Każdy irański kierowca ma specjalną kartę, dzięki której będzie mógł kupić 60 litrów benzyny na miesiąc, płacąc 15 tys. riali (1,37 zł) za litr. Jednak każdy następny litr paliwa zakupiony w tym samym miesiącu będzie go kosztował dwukrotnie drożej. Karty zostały wprowadzone w 2007 roku w ramach walki z przemytem taniej irańskiej benzyny. System ten stopniowo porzucono, ale w listopadzie 2018 roku rząd wprowadził go ponownie. Według Rowhaniego, dochody ze sprzedaży paliwa płynnego po podwyższonej cenie przyniosą poprawę sytuacji materialnej 60 milionów Irańczyków. Pierwsze wypłaty pochodzące ze środków uzyskanych dzięki podwyżce mają nastąpić już za 10 dni - zapowiedział szef resortu planowania i budżetu w irańskim rządzie, Mohammad Baghir Nobacht, cytowany przez Irnę. Każde małżeństwo ma otrzymać po 550 tys. riali (ok. 50 zł), a każda rodzina od pięciu osób wzwyż - 2 mln (ok. 183 zł). Wobec dotychczasowych niskich cen paliw płynnych 80-milionowa ludność kraju zużywała przeciętnie ponad 90 mln litrów paliw dziennie, z czego 10 do 20 mln przemycano głównie do Pakistanu. Przemyt paliw z Iranu podwoił się po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z porozumienia nuklearnego z Iranem zawartego w 2015 roku. Inflacja w Iranie według Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynosi obecnie ponad 40 proc., gospodarka skurczy się w tym roku o 9 proc., podczas gdy w 2020 r. przyrost gospodarczy będzie zerowy. >>> Czytaj też: MAEA: W nieznanym dotąd obiekcie w Iranie znaleziono ślady uranu
Gdzie sprzedaje się więcej nowych samochodów – w Iranie czy w Polsce? Które modele kupują irańscy kierowcy? I z jakimi problemami muszą się mierzyć? Rynek samochodów w Iranie należy do najbardziej egzotycznych z punktu widzenia Polaka. Większości marek znanych z Europy czy Azji po prostu tam nie ma, za co odpowiadają przede wszystkim surowe sankcje gospodarcze nakładane na ten kraj. Na liście bestsellerów od Tebrizu aż po Czabahar królują modele produkcji krajowej, zwykle oparte na starszych konstrukcjach zachodnich. Sprzedaż samochodów w Iranie: w 2019 r. zarejestrowano tam 779 740 nowych aut. To aż o 33,4 proc. mniej niż w 2018 r. Dla porównania, w Polsce rok 2019 był rekordowy – kupiono wtedy 555 609 nowych samochodów. Irański rynek jest więc o wiele większy od polskiego, ale przecież mówimy o 81-milionowym kraju. Iran ma mniej więcej tyle samo ludności, co Niemcy. Za Odrą w 2019 r. sprzedano 3 607 258 nowych aut. Z drugiej strony, podobnej wielkości rynkiem jest też Turcja. Co ciekawe, tam sprzedano tylko 479 tysięcy egzemplarzy. Warto jednak pamiętać o tym, że Irańczycy ze względu na wspomniane sankcje gospodarcze są niejako „skazani” na zakup aut nowych. Import samochodów używanych do Iranu prawie nie istnieje i jest obwarowany bardzo surowymi przepisami i opłatami. Mogliśmy się o tym przekonać np. podczas głośnej zbiórki na nowy ciągnik dla irańskiego kierowcy, który utknął w Polsce. Dlatego Irańczyk nie staje przed bliskim sercu polskich kierowców dylematem „nowy wóz segmentu B czy używany klasy premium z Niemiec”. Ale czymś jeździć musi. Jak powiedziała mi Karolina Jakubiak, która zajmuje się tematyką irańską, samochód ma dla Irańczyka rolę demokratyzującą. Może być wyborem albo fanaberią, ale często jest po prostu koniecznością. Rozwój transportu zbiorowego widać dopiero w ostatnich latach. Nadal to prywatne auto pozostaje głównym sposobem, żeby dotrzeć do pracy albo podtrzymać wyjątkowo ważne dla Irańczyków więzi rodzinne. Nowe samochody bywają oferowane w systemie argentyńskim. Taki sposób był popularny w Polsce w latach 90, ale od 2004 r. jest już nielegalny. Chodzi o to, że kupujący musi zacząć już płacić raty, a później wziąć udział w losowaniu dostępnego egzemplarza. Jeśli ma pecha, czeka na wymarzone auto wiele miesięcy i dostaje je dopiero wtedy, gdy zapłaci już całą kwotę. Albo i więcej. Najlepiej sprzedającym się modelem w Iranie w 2019 r. była Saipa Pride. SAIPA to firma z Teheranu istniejąca od lat 60. Na początku zajmowała się składaniem Citroenów na licencji, obecnie produkuje głównie modele oparte na technologii marki Kia sprzed lat. Pride to jej „wieczny bestseller”. Lideruje irańskiej liście sprzedaży już szesnasty rok z rzędu. Można go kupić w wersji hatchback, kombi, sedan lub w odmianie użytkowej. Bazuje na Kii o tej samej nazwie, która z kolei powstała jako inna wersja Forda Festivy. Mówimy więc o konstrukcji z lat 80. To oczywiście przekłada się na znikomy poziom bezpieczeństwa. Jak podaje anglojęzyczny, irański dziennik „Financial Tribune”, 34 proc. z tych, którzy w ciągu ostatnich 11 lat zginęli na tamtejszych drogach, jechało Saipami Pride. Czyli 70 056 osób odbyło tym modelem ostatnią jazdę w życiu. To tak, jakby zginął w nim np. cały polski Lubin. Można brać Saipę w obronę i tłumaczyć wynik ogromną popularnością tego samochodu na drogach. Ale wystarczy spojrzeć na jego nadwozie, by zrozumieć, że to po prostu trumna na kołach. Popularny jest także model Saipa Tiba. Jest nieco większy i nowocześniejszy. Złożono go z elementów Kii Pride, ale i Kii Rio i Geely CK. W 2018 r. prawie przegonił Saipę Pride na liście przebojów sprzedaży, ale rok później zanotował znaczący spadek zainteresowania (o niemal 11 proc.). Tymczasem wyniki Pride są stabilne i spadły tylko o 1,8 proc. Odpowiada za to głównie cena starszego z modeli. Irańczycy kupują ten wóz nie dlatego, że go lubią, ale dlatego, że jest tani. Tamtejsi kierowcy chętnie decydują się też na Peugeoty, wytwarzane przez konsorcjum Iran Khodro. Najchętniej na 206, ale tuż za nim znalazło się 405 (znane również jako Pars), które niedawno wróciło do produkcji w Azerbejdżanie i jest uporczywie podtrzymywane przy życiu przez kolejne liftingi. Popularny jest Iran Khodro Samand (znany być może tym z czytelników, którzy uważnie przeczytali tzw. bio przy moim nazwisku), również oparty na technice Peugeota 405. Ciekawostka: po Warszawie jeździ co najmniej jeden egzemplarz tego modelu. Ciągle na niego poluję. Na liście bestsellerów znowu pojawił się Zamyad Z24. Ta ciekawostka może spodobać się tym, którzy czytali niedawny tekst o numerze jeden na liście sprzedaży w Kazachstanie, czyli o UAZ-ie Buchanka. Podobnie jak UAZ, ten pickup to „dojrzała” konstrukcja. Buchanka ma 55 lat, a Zamyad równe 50. Sprzedaż Z24 – na przekór rynkowej tendencji – w 2019 r. wzrosła o ponad 14 proc. Początkowo, ten model był znany jako Nissan Junior. Produkowano go od 1970 r. zarówno w Japonii, jak i w Iranie. Produkcja w ojczyźnie Nissana zakończyła się jednak w 1982 r, a zakład w Teheranie działa do dziś. Pod marką Zamyad pickup występuje od 2003 r. Pod maską pracuje tu silnik o mocy 100 lub 90 KM. Różnica bierze się z rodzaju zasilania. Standardowo, Zamyad jeździ na benzynie, ale może być fabrycznie dostosowany do pracy na CNG. Producent nie podaje osiągów, w pickupie nie są przecież najważniejsze. Ciekawostką jest za to informacja o spełnianiu przez Z24 normy Euro 4. Samochód mierzy 4,8 m, ma pięć biegów i jest wyposażony w ABS. O poduszkach powietrznych ani słowa. Ładowność Zamyada „na papierze” wynosi rewelacyjne (i zadziwiające) niemal dwie tony. Czyżby jakiś producent wreszcie podawał realne możliwości wozu, aż do granicy złamania się? Jestem pewien, że wielu irańskich przedsiębiorców i rolników dokładnie to sprawdzało. W 2019 r. w Iranie najwięcej stracili chińscy producenci. Jak mówi mi Karolina Jakubiak, decyzja Trumpa o zerwaniu nuklearnego dealu i groźba milionowych sankcji oznaczała dla Irańczyków koniec wieloletniej współpracy z francuskimi koncernami. Naturalne zastępstwo zapewnić miał największy partner handlowy Iranu, Chiny, ale ostatni rok znowu przyniósł powody do niepokoju. Chodzi o kolejne sankcje, które tym razem obejmują również produkty z Państwa Środka. Jeszcze kilka lat temu mówiło się, że wozy z Chin mogą zalać irański rynek. Były relatywnie niedrogie, a na tle Saipy Pride i tak wydają się konstrukcjami wręcz kosmicznie nowoczesnymi. W 2018 r. chińskie marki odpowiadały aż za 17,2 proc. irańskiego rynku. Ale w 2019 r. ich udział zmalał do 7,7 proc. Firma Dongfeng zanotowała spadek sprzedaży o 70,5 proc, Brilliance o 92,3 proc, a Chery o… 99,7 proc. Minivan Brilliance Jinbei mógłby się spodobać irańskim familiom. Ale nic z tego. Życie irańskiego kierowcy nie jest usłane różami. Korki na ulicach, szalony ruch drogowy i ogromna śmiertelność w wypadkach to jedno. Drugie to wysokie ceny samochodów w stosunku do zarobków, mały wybór nowoczesnych konstrukcji (np. Citroen C3 pojawił się na liście bestsellerów dopiero na miejscu 27), a także problemy z dostępnością części zamiennych do aut. Jak mówi Jakubiak, rząd irański ma świadomość tego ostatniego problemu i niedawno zdecydował się na powołanie państwowego programu, którego celem jest wspieranie małych producentów zamienników – tak, by były wytwarzane na miejscu, a nie pochodziły z importu. Ale nawet jeśli na każdym rogu irańskiej ulicy stanie magazyn pełen części, sytuacja kierowców i branży nie będzie dobra. I nie ma perspektyw na to, by szybko się poprawiła. Statystyka sprzedaży nowych aut za bieżący rok zapewne drastycznie się pogorszy – 2020 przyniósł Iranowi nie tylko kolejne problemy gospodarcze, ale i koronawirusa.
Shirazfrancuska odmiana czerwonych winogron uprawianych głównie ... – miasto w Iranie i nazwa szczepu winogron. To przypadkowa zbieżność nazw, czy należy doszukiwać się między nimi jakiś związków? Spróbujmy oddzielić fakty od mitów. Shiraz to miasto, którego początki sięgają trzeciego tysiąclecia Założone zostało na płaskowyżu ukrytym pośród szczytów południowego łańcucha gór Zagros i do dziś jest jednym z najważniejszych miast Iranu. Shiraz zaś – tym razem pisany małą literą – to „nowoświatowe” określenie na francuski szczep syrahfrancuska odmiana czerwonych winogron uprawianych głównie ..., który za swoją kolebkę ma Dolinę Rodanu. W Półksiężycu Irański, wcześniej perski, a jeszcze przedtem elamicki Shiraz prawie od początku istnienia był miejscem, gdzie uprawiano winoroślVitis vinifera.. i wytwarzano sławione przez perskich poetów winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...). Stąd łączenie współczesnej nazwy szczepu z perskim miastem wydaje się uzasadnione. Niech to jednak będzie od razu jasne: Shiraz i shiraz nie mają ze sobą nic wspólnego. Dzień, w którym powstało pierwsze na Bliskim Wschodzie wino, nigdy nie zostanie określony, zresztą z pewnością nie byłaby to jedna, konkretna data. Winorośl rozpowszechniła się na obszarze tak zwanego Żyznego Półksiężyca obejmującego dzisiejszą północną Syrię, zahaczającego o góry Taurus i Kaukaz, Mezopotamię i przedgórza gór Zagros. Tam też powstały pierwsze w dziejach ludzkości cywilizacje. Gdzieś, kiedyś, ktoś zapomniał o zebranych gronach, które w panującej w tamtym klimacie wysokiej temperaturze zaczęły fermentować, i tak zapewne powstało wino. Obecność wina w najdawniejszych czasach, kilka tysięcy lat przed początkiem naszej ery, potwierdza analiza osadów zachowanych we wnętrzu odnalezionych przez archeologów naczyń ceramicznych. Księgi winnic nie istniały wtedy nawet w formie klinów odciśniętych na glinianych tabliczkach, dlatego starodawne skorupy z ledwie wyraźnym nalotem są dla nas jedynym zachowanym wpisem w rejestrze. Za pomocą analiz chemicznych wykryto w tym osadzie obecność kwasu winowego. W przyrodzie substancja ta występuje najobficiej w winogronach i wyciśniętym z nich soku. Badania te nie pozwalają precyzyjne określić, z jakiego rodzaju winorośli wyrabiano wino, trudno jednak sądzić, by był to jakikolwiek ze znanych nam obecnie szczepów. Jedno jest pewne – była to Vitis vinifera(łac.) winorośl winorodna; nazwa botaniczna: Vitis vinifer... (...). Shiraz wielką vinopolią Tego rodzaju znaleziska znane są z wielu stanowisk archeologicznych na terenie dzisiejszego Iranu. Z okolic Shirazu pochodzą jedne z najstarszych, potwierdzonych dowodów na produkcję wina na Bliskim Wschodzie. Resztki wina w postaci osadu z kwasu winowego znaleziono na naczyniu datowanym na V tysiąclecie Podobne naczynia, datowane na 3500–3100 rok odkryto w Godin Tepe położonym u podnóża gór Zagros w zachodnim Iranie. Dużą liczbę naczyń na wino odkopano też w Suzie, stolicy starożytnego państwa Elam, która była jednym z najważniejszych miast w następujących po elamickim okresach – staroperskim, partyjskim, sasanidzkim i perskim. To właśnie kupcy z Suzy już na początku II tysiąclecia rozpoczęli handel z rozwijającym się w południowym Zagrosie Shirazem. W źródłach pisanych dowody na związki Shirazu z produkcją wina pochodzą jednak dopiero z okresu staroperskiego (ok. 550–330 Na dwór władców Persji w Ekbatanie, a potem w sławnym Persepolis sprowadzano stamtąd duże ilości wina, które było opisywane jako najlepsze w całym imperium. Shiraz stał się stolicą perskiego winiarstwa, perskim Bordeaux. W okresie sasanidzkim (ok. III–VII wieku gdy religią panującą był zoroastrianizm, wino wykorzystywano podczas ceremonii religijnych. Po podboju arabskim miasto na pewien czas podupadło, by powrócić w IX wieku ponownie jako miejsce wyrobu najlepszych win całego Bliskiego Wschodu. Nie wszyscy mieszkańcy przeszli na islam i pomimo uciążliwych restrykcji oraz dyskryminacji pozostali przy zoroastranizmie oraz chrześcijaństwie, a tym samym nie wzbraniali się przed winem. Ale nawet muzułmanie pijali wówczas zakazany owoc – w Bagdadzie, stolicy imperium Abbasydów, lało się ono szerokim strumieniem. Od XVII wieku Persję zaczęli odwiedzać na szerszą skalę zachodni podróżnicy, głównie Francuzi i Anglicy, którzy pozostawili po sobie pamiętniki i opisy wojaży, w nich zaś napotkać można wzmianki o perskich winach. Jean-Baptiste Tavernier (1605–1689), francuski pionier eksploracji Bliskiego Wschodu, napisał: „Wino z Shirazu cieszy się największą popularnością zarówno wśród mieszkańców Persji, jak i ich sąsiadów. Ma ono jakość starego sherry i jest znakomitym napojem”. Thomas Herbert (1606–1682) zaś, angielski ambasador na dworze szacha, twierdził, że „nigdzie na świecie nie ma lepszego wina niż w Shirazie”. Słodkiewino o dużej zawartości cukru naturalnego lub dodanego.. i wytrawneokreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d... Wino z Shirazu było koloru białego (sic!). Tak twierdzili w swoich relacjach podróżnicy, nie szczędząc mu superlatyw. Z relacji brytyjskiego lekarza Willsa z lat 70. XIX wieku wynika, że produkowano tam dwa podstawowe rodzaje białego wina. Jedno było słodkie i wyraźnie owocowe, oddzielone od skórek i szypułek zaraz po zakończeniu fermentacji, przeznaczone do dłuższego przechowywania. Drugi rodzaj był bardziej wytrawnyokreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d... i przeznaczony do wypicia w ciągu roku. Doktor Wills zdecydowanie preferował wina słodkie i im poświęcił znacznie więcej uwagi, opisując ich wyrafinowany bukiet z wyraźnymi nutami orzechowymi. Są też relacje, w których wymienia się wina wyrabiane z gron suszonych na słońcu. Perskie wina były dostępne nie tylko dla podróżników i ambasadorów, ale też dla nabywców europejskich, oczywiście wyposażonych w odpowiednio zasobną szkatułę. Hugh Johnson uważa, że importowane drogą morską shiraskie wino w butelkach owiniętych w słomę i zamkniętych w drewnianych skrzyneczkach było pierwszym w branży winiarskiej przykładem masowego zastosowania szklanych pojemników do transportu i dystrybucji wina. Wspomniany już Jean-Baptiste Tavernier zapisał natomiast, że rocznik 1666 był tak wyrafinowany, że szach łaskawie zezwolił kupcom francuskim, angielskim, holenderskim i portugalskim zakupić te same ilości wina z tego rocznika, które zwykle były zarezerwowane wyłącznie na potrzeby pałacu. Chyba warto więc pytać w sklepach o ten rocznik… Francuskie apelacje Jak widać, w tej historii nie ma jak dotąd nawet wzmianki o Dolinie Rodanu i związkach z jakimkolwiek francuskim szczepem winogron. Najwcześniejszą notatką są pisma historiografów rzymskich. Pliniusz Starszy (23/4–79 pisze o winach z Taburnum, Sotanum i Helvicum. Były to trzy „apelacje” z okolic Vienny, miasta istniejącego do dziś w rejonie Doliny Rodanu. Szczep, który tam uprawiano, Pliniusz nazywa allobroga od nazwy ludu celtyckiego zamieszkującego tamte tereny. Miał on dawać intensywnie granatowe, prawie czarne owoce, wytrzymałe na niską temperaturę. Wino z niego wyrabiane było dumą Allobrogów i osiągało bardzo wysokie ceny. Eksportowano je zarówno do Rzymu, jak i do Brytanii. Nic o „shirazie” ani o „syrahu” się tu jeszcze jednak nie wspomina. Jest wiele hipotez, legend i pseudonaukowych teorii dotyczących pojawienia się szczepu syrah/shiraz w Dolinie Rodanu. Najwcześniej, bo już około VII wieku mieli się tu z nim pojawić osławieni kupcy – Fenicjanie, którzy sprowadzili go z Persji. Inny przekaz głosi, że cesarz Probus w 280 roku miał go tu zaszczepić z Syrakuz. W średniowieczu zaś, nieznany z imienia krzyżowiec (z niewymienionej z numeru krucjaty) miał odłączyć się od swojego oddziału, by udać się do Persji w celu pozyskania drogocennej sadzonki shiraskiej winorośli, którą miał potem zaszczepić w ojczystej Francji. Legenda nie wyjaśnia jednak, w jaki sposób udało mu się przetrwać tę wycieczkę, kilka tysięcy kilometrów na wschód w kraju wrogów, przez niedostępne pustynie i szczyty górskie. Wszystkie te opowieści opierają się na prostym utożsamianiu nazw Shiraz (a w przypadku cesarza Probusa – Syrakuzy) i syrah/shiraz. Z braku twardych archeologicznych, historycznych lub ampelograficznych dowodów żadna z nich nie mogła zostać potwierdzona. Zagadkę pochodzenia szczepu syrah/shiraz rozwiązano ostatecznie całkiem niedawno. W 1998 roku przeprowadzono badania DNA tego szczepu na uniwersytetach w Davis w USA i Montpellier we Francji. Wykazano w nich, że syrah/shiraz powstał jako naturalna krzyżówka (siewka) lokalnych francuskich szczepów dureza i mondeuse blanche już w czasach nowożytnych. W Iranie w 1979 roku wybuchła rewolucja, która obaliła szacha i dawny ustrój. Nowe władze zakazały zachodnim archeologom prowadzenie dalszych prac, pozostawiając w zawieszeniu wiele projektów badawczych i skazując wiele stanowisk na bezpowrotne zniszczenie. Rok ten oznaczał też kres legalnego handlu winem, wykreślając Iran z winiarskiej mapy świata. Kto wie, jaką konkurencją na rynku mógłby być teraz ten kraj ze swoimi ponad siedmiu tysiącami lat tradycji. Więcej o tym szczepie na: Tajemniczy Pan Syrah
ceny w iranie 2019